Był rok 1975, a 31-letnia Marilyn J. Appleberg została redaktorem publikacji, która wkrótce będzie znana jako Singles News. To był jej pierwszy dzień w pracy, miała na sobie zamszowe spodnie i prążkowany golf. Weszła i została przedstawiona właścicielom małej drukarni, która wydawała gazetę, sami mężczyźni.
Przez następne 3 lata Appleberg samodzielnie redagowała gazetę, pod celowo niejednoznacznym płciowo przydomkiem „MJ Appleberg”. Jej życiorys z tamtego okresu opisuje ją jako „odpowiedzialną za koncepcję redakcyjną pionierskiego miesięcznika Singles News, nastawionego na niezamężnych nowojorczyków.” Appleberg znalazła udziałowców, sama pisała większość treści, nadzorowała projekty graficzne, sprzedaż, dystrybucję, skład, zdjęcia, drukarnie i wiele więcej. Wspominając to dzisiaj, śmieje się „Zastanawiam się, ile mi za to wszystko płacili.” Wszystko to robiła sama w biurowcu przy 3 Alei i wschodniej 55 Ulicy. Stopka na starych kopiach zawierała tylko adres skrytki pocztowej, „na wypadek, gdyby ktoś chciał nas pozwać.”
W pierwszej połowie XX wieku mogłeś poślubić swoją miłość z dzieciństwa, dziecko partnera biznesowego twojego ojca, albo miłego chłopca lub dziewczynę poznanego w kościele. Teraz ponad 1/5 par poznaje się online. W międzyczasie, od kiedy branie pigułek „wyzwoliło” kobiety w 1960 roku, randkowanie znacznie się zmieniło. W latach siedemdziesiątych pary spotykały się w barach dla singli lub dyskotekach – albo publikując osobiste ogłoszenia w gazetach. (Ten sam optymizm i wiara w łut szczęścia przepełnia randkowanie online. Przynajmniej na początku.)
Lecz zanim w Nowym Jorku pojawiło się Singles News, możliwości umieszczenia ogłoszeń matrymonialnych było niewiele. „Village Voice było perwersyjne i artystyczne, New York Review of Books intelektualne i książkowe, więc pomysł był taki, żeby być gdzieś pośrodku.” Jeden niemiecko-izraelsko-amerykański „dyrektor” około pięćdziesiątki, poszukiwał kobiety, która byłaby „żwawa, dorodna, gibka i niezbyt inteligentna.” To była ich grupa docelowa.
Singles News było pierwszą i największą „gazetą dla singli” w mieście i reklamowała się hasłem „prawdziwe ogłoszenia… prawdziwi ludzie… prawdziwe odpowiedzi…” od „setek singli do wzięcia”. Nowe, romantyczne życie mogło być twoje za jedyne 75 centów. W całym kraju podobne gazety pojawiły się jak grzyby po deszczu, chętnie wykorzystując nowy rynek singli i rozwodników szukających miłości w czasach zwiększonej otwartości seksualnej. Jedna z takich kopii na Zachodnim Wybrzeżu, Singles News Register, stał się przedmiotem artykułu dziennika psychologicznego z 1977 roku pod tytułem „Zaloty w amerykańskim stylu: ogłoszenia w gazetach”, co było próbą zgłębienia, tego co autor nazwał „fascynującym rozwojem w dziedzinie zalotów i małżeństwa.” Obie gazety były bardzo do siebie podobne i zapewniają wgląd na sytuację randkową w tamtych czasach.
Krótko przed wydaniem pierwszego numeru, Appleberg umieściła dwa fałszywe ogłoszenia w Village Voice, aby dowiedzieć się kim będą jej klienci. Tekst obydwu ogłoszeń był podobny, z tym, że jedno było od kobiety 20-letniej, a drugie 40-letniej. „Dostałam prawie 30 odpowiedzi na ogłoszenie 40-latki i ponad 200 na ogłoszenie 20-latki, wliczając w to doktorów, prawników a także kilku więźniów.” Umieszczający w jej gazecie ogłoszenia mężczyźni byli nieco starsi od kobiet, które zostawiały swoje anonse. Wiele osób było po rozwodzie i szukało odmiany od tego co autorzy „Zalotów w amerykańskim stylu” nazywają „żmudną i bezsensowną rundą po barach i klubach dla singli”. Jedno z ogłoszeń informowało, że autor szuka „trochę zabawy i podekscytowania oraz głębokich uczuć, ale bez ślubu (ma to już za sobą).”
„Ogłoszenia w tej gazecie brzmią trochę jak kolumny zapytań ofertowych nowojorskiej giełdy” – opisują Catherine Cameron, Stuart Oskamp i William Sparks. „Potencjalni partnerzy starają się trafić na okazje, które zmaksymalizują ich korzyść w wymianie aktywów.” Pojawiają się pozytywne opisy wyglądu. Mężczyźni są dobrze wyglądający, przystojni i wyrafinowani. Kobiety są atrakcyjne, bardzo atrakcyjne lub niesamowicie atrakcyjne. Kobiety podkreślają cechy fizyczne, a mężczyźni mówią o statusie, zawodzie czy zabezpieczeniu finansowym. Cameron, Oskamp i Sparks zauważają cierpko: „Niezwykle pozytywna treść ogłoszeń jest szczególnie wyraźna, jeśli wziąć pod uwagę jakie informacje nie zostały przedstawione.”
Cóż, nadzieja umiera ostatnia. Pewien mężczyzna szukał „dojrzałej kobiety w typu Twiggy, która jest również bezpretensjonalna”, a inny szukał kobiety w stylu Angie Dickinson. Kobiety miały mniej konkretne wymagania, szukały kogoś „ciepłego, pewnego siebie, który ma w sobie „to coś”,” chociaż zdecydowanie preferowały wysokich mężczyzn. (Wydaje się, że w odpowiedzi mężczyźni trochę ściemniali – w wielu ogłoszeniach podawany wzrost był zawsze chociaż odrobinę większy od średniego.)
Aplleberg mówi, że gazeta wzorowana była na Angielskim odpowiedniku. Jej szefowie „nie przejmowali się treściami redakcyjnymi, obchodziły ich tylko reklamy i pieniądze jakie na nich zarobią.” Rzeczywiście, gdyby udało się im wypuścić gazetę bez żadnych artykułów jest pewna, że by to zrobili. Zamiast tego gazeta oferowała porady randkowe, gdzie sugerowano, że w celu zmaksymalizowania romansowego potencjału, trzeba zabrać partnera na prom na Staten Island oraz „sprawdzać w gazetach, o której godzinie zajdzie słońce i według tego zaplanować pływanie łódką.” W innym artykule proponuje się „zaopatrzenie się w mały zestaw do fondue.”
W tamtych latach, i w ogóle przez większość życia, Appleberg bardzo dużo randkowała. Chociaż nie wie w jaki sposób znalazła tylu chętnych, nigdy nie umieściła ogłoszenia w gazecie. „Wygląda to jak średniowiecze, w porównaniu do tego, jak ludzie umawiają się dzisiaj. Wszyscy byli wyzwoleni, ale nie tak jak teraz. Pigułka naprawdę zmieniła sytuację.”
Na każdej imprezie był przynajmniej jeden skręt – „Nigdy nie było wiadomo, skąd się wziął, w czyich był ustach, nikt się tym nie przejmował. Na swój sposób to był bardzo niewinny okres.” mówi Appleberg. „Kiedy było się na pigułce, myślało się, że nie ma się czym martwić. Ludzie uprawiali seks bez zabezpieczeń, a rzeczy, które robiłam w Europie…”
Jej życie uczuciowe z tego okresu również znalazło się w gazecie. Zły partner, który podarował jej psa na święta został unieśmiertelniony w druku. „Jeżeli kochanek chce kupić ci zwierzaka, zaproponuj w zamian szlafrok – nie stanie się kością niezgody, kiedy związek zacznie się psuć i rozpadnie.” Mężczyzna odszedł a pies został. Appleberg ma obecnie 4 psa tej rasy, który skacze z radości, gdy słyszy, że jego pani idzie po schodach. W gazetach pojawia się również jej miłość do odzieży w stylu vintage – np. granatowo-czerwony płaszcz w kratę z lat 50. – gdy poleca sklepy second-hand jako miejsce na randkę. W każdej gazecie Appleberg pisała kolumnę zatytułowaną „Kiedy był ostatni raz”, w której prosiła czytelników, by przypomnieli sobie kiedy ostatni raz zbierali jabłka, nie nosili zegarka lub odwiedzili latarnię morską.
Mimo najlepszych starań Appleberg, gazeta nigdy nie zarabiała dość pieniędzy. „W tamtych czasach byłam bardzo atrakcyjna i wykorzystywałam to, by skłonić kioskarzy, by umieścili gazetę w jak najbardziej widocznym miejscu”. W 1977 gazetę wycofano ze sprzedaży, a Appleberg poszła pracować dla Moviegoer, nowej gazety o filmach należącej do tej samej firmy.
Appleberg napisała także serię książek podróżniczych. Pomimo ofert od dziewięciu różnych mężczyzn, nigdy nie wyszła za mąż, ani nie miała dzieci i wcale nie żałuje życia spędzonego na podróżowaniu, kolekcjonowaniu ubrań w stylu vintage i zajmowaniu się nieruchomościami (Chociaż żałuje, że nie kupiła dodatkowego mieszkania w swoim budynku, kiedy oferta wynosiła 125,000$, w tej chwili warte jest 940,00$.) Jedna z jej książek, Romantyczny Nowy Jork, opiera się na jej doświadczeniu w gazecie i w życiu.
Chociaż mówi, że już od dłuższego czasu nie była na randce, wielu z jej ostatnich adoratorów było sporo od niej młodszych. „Jestem za stara na starych facetów.” Nie ma zamiaru zwalniać, ale uważa, że randki online są „przerażające” i nieromantyczne. Zasmuca ją fakt, że piękne kobiety mogą pozostać niezauważone na ulicach Nowego Jorku, ponieważ każdy siedzi z nosem w smartfonie. Kiedy dziś ludzie pytają ją, czy chciałaby kogoś poznać, odpowiada, że wie czego chce. Zdarzyło jej się to w Paryżu, Wenecji i „wszędzie gdziekolwiek się wybrałam”. „Chcę, żeby ktoś zakochał się we mnie, gdy przechodzę przez ulicę. Resztą zajmę się ja. Jestem na to gotowa.”
za atlasobscura.com
Skomentuj
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.