Minęła właśnie kolejna rocznica największej katastrofy elektrowni atomowej w historii. Jej skutki mieszkańcy Ukrainy i Białorusi odczuwają do dziś. Miała też bardzo negatywny wpływ na życie i zdrowie obywateli całej Europy. Ale Czarnobyl to nie tylko katastrofa z 1986 roku, ale znacznie dłuższa i bardzo ciekawa historia.
Czarnobyl leży przy granicy ukraińsko-białoruskiej, w obwodzie czernichowskim, nad pięknym Prypeciem, prawym dopływem Dniepru. W miejscu, gdzie łączą się dwie rzeki powstał w latach 1964-66 ogromny, o powierzchni nieomal 1000 km2, Zbiornik Kijowski, który zajmuje prawie całą odległość pomiędzy Czarnobylem a Kijowem, czyli ponad 110 km, napędza elektrownię i jest rezerwuarem wody dla stolicy Ukrainy. Wpływa do niego również Teterew i Irpień.
Miasto ma bardzo długą historię. Pierwsza wzmianka o Czarnobylu pochodzi z 1193 roku! Przez wiele stuleci Czarnobyl był także ważnym ośrodkiem chasydyzmu. W drugiej połowie XVIII wieku 60% ludności było Żydami. Tutaj urodził się rabin Menachem Twerski. W rocznicę jego śmierci, która miała miejsce 31 października 1787 r., odbywa się pielgrzymka chasydzka do jego grobu. Urodził się tutaj pisarz Aleksander Chodkiewicz – autor sztuk teatralnych i ciekawych wspomnień, mason, pionier polskiej chemii i pionier polskiej litografii, właściciel księgozbioru liczącego 25 tysięcy tomów oraz autor podręcznika do warzenia piwa!
Sama elektrownia czarnobylska powstała osiemnaście kilometrów na północ od miasta, w miejscowości Prypeć. Było to wzorcowe miasto socjalistyczne stworzone tylko i wyłącznie dla jednego celu – budowy i obsługi elektrowni – nowym, idealnym miastem, wyposażonym we wszystkie udogodnienia socjalne i rozrywkowe tamtych czasów, gdzie średnia wieku wynosiła niespełna trzydzieści lat. Takie miasta, często zamknięte, budowane były w Związku Radzieckim wokół wielkich inwestycji lub utajnionych celów naukowych i technologicznych. Zamieszkało tam ponad 50 tysięcy mieszkańców sprowadzonych z całego kraju. Pierwszy blok elektrowni, oddany do użytku w 1978 roku, a kolejne trzy w latach 1980, miały łączną moc 3000 MW. Moderatorem reaktorów był grafit, a chłodziwem woda.
Katastrofa w Czarnobylu – 1:23, 26 kwietnia 1986
Do katastrofy elektrowni atomowej w Czarnobylu doszło w sobotnią noc 26 kwietnia 1986 roku. W jej wyniku do atmosfery dostały się radioaktywne: jod 121, cez 137 i stront 90. Skażeniu uległo wówczas ponad 100 tys. km2, głównie na terenach Białorusi i Rosji. Promieniowanie oraz chmura popromienna, które rozprzestrzeniały się nad Ukrainą, Białorusią, Rosją i Polską, dotarła do Skandynawii i Europy Zachodniej, głównie nad Grecję. Radioaktywne pierwiastki zabijały wówczas w dwójnasób – po pierwsze, kraje komunistyczne poinformowały o całym zdarzeniu z tygodniowym opóźnieniem, nakazując pić płyn Lugola zbyt późno, zresztą bardzo szybko go zabrakło, a po drugie zagrożenie było niewidoczne, tak jak niewidoczne jest obecne zagrożenie koronawirusem. To dlatego w Czarnobylu długo nie podejmowano żadnych środków ostrożności – poza dymiącym reaktorem, nie było żadnych innych oznak katastrofy. Wszystko było utrzymywane w tajemnicy i gdyby nie radiowe rozgłośnie zachodnie (RWE, Voice of America) nikt w Polsce nie dowiedziałby się o katastrofie, ofiarach oraz metodach unikania jej skutków nawet daleko od Czarnobyla, a wszędzie tam, gdzie dotarła radioaktywna chmura. Jej negatywne oddziaływanie trwa zresztą do dzisiaj, ponieważ okres rozpadu radioaktywnych izotopów trwa nawet 200-300 lat.
Jaka była przyczyna katastrofy?
Dlaczego doszło do awarii Czarnobylskiej Elektrowni Jądrowej? Główną przyczyną były prawdopodobnie błędy konstrukcyjne reaktora, chodź radzieckie władze twierdziły inaczej, jednak o tym piszę w dalszej części tekstu. Na 25 kwietnia w elektrowni zaplanowano eksperyment, który miał pokazać, jak długo w razie awarii elektrownia będzie w stanie produkować energię na potrzebę awaryjnego sterowania reaktorem. Założenie eksperymentu było proste – zmniejszenie mocy reaktora, zablokowanie dopływu pary do turbin i mierzenie czasu ich pracy po odcięciu zasilania. W ramach przygotowań do testów wyłączono niektóre systemy kontrolne, w tym system automatycznego wyłączania reaktora w razie awarii. Eksperyment miał rozpocząć się w ciągu dnia, w związku z czym jedynie dzienna zmiana pracowników została poinformowana o planowanym „teście” i zapoznana z procedurami.
Rankiem 25 kwietnia zaczęto więc obniżać moc reaktora do 50%, jednak wówczas jedna z okolicznych elektrowni niespodziewanie przestała produkować energię. Aby zapobiec jej niedoborom dyspozytornia mocy w Kijowie kazała przesunąć eksperyment w czasie. Zgodę na jego kontynuowanie wydano dopiero o 23:04, gdy porannej zmiany już dawno nie było, popołudniowa szykowała się do domu, a nocna która zaczynała pracę o północy otrzymała opisy procedur, które pełne były ręcznych poprawek i skreśleń. Dodajmy do tego grupę specjalistów, którzy zmęczeni czekali od rana oraz niedoświadczonego inżyniera z zaledwie około 3-miesięcznym stażem pracy, który miał tej nocy być operatorem odpowiedzialnym za obsługę reaktora…
Pracownicy elektrowni w początkowej fazie eksperymentu prawdopodobnie za bardzo zredukowali moc reaktora, co spowodowało wydzielanie się ksenonu-135 i tzw. „zatrucie ksenonowe”. W takiej sytuacji powinien on zostać wyłączony na 24 godziny. Niezdająca sobie sprawy z „zatrucia ksenonowego” obsługa zaczęła zwiększać moc reaktora, by przeprowadzić test. W dalszej fazie reaktor utracił stabilność, a częściowo wyłączone systemy bezpieczeństwa nie zadziałały. Użyto więc przycisku bezpieczeństwa, by awaryjnie wyłączyć reaktor, jednak mechanizm wprowadzający pręty kontrolne do rdzenia nie zadziałał, a same pręty również miały wadliwą konstrukcję. Chwilę później doszło do pierwszej eksplozji w wyniku gwałtownego wzrostu ciśnienia w kanałach paliwowych i rurach z wodą chłodzącą. Drugi wybuch był spowodowany kolejnymi reakcjami chemicznymi, a tuż po nim zapaliło się kilka ton wykorzystywanego w elektrowni grafitu.
Akcja gaśnicza
Tuż po wybuchu na miejscu pojawiła się straż pożarna. Jako pierwsza dotarła jednostka dowodzona przez Władimira Prawika (zmarł 11 maja w skutek choroby popromiennej). Nikt nie poinformował strażaków, że doszło do wybuchów reaktora, myśleli że to zwykły pożar instalacji elektrycznych. Nie byli w żaden dodatkowy sposób zabezpieczeni, a radioaktywny dym i opady były śmiertelnie niebezpieczne. W akcji dogaszającej brały udział śmigłowce, które zrzucały tysiące ton piasku, boru, dolomitu, gliny i ołowiu, który pod wpływem temperatury stapiały się razem, tworząc zwartą masę.
Przyjechaliśmy za 10 czy 15 druga w nocy… Widzieliśmy porozrzucany wokoło grafit. „Czy to jest grafit?” – zapytał Misza. Kopnąłem leżący na drodze kawałek, ale jeden ze strażaków podniósł go. „Jest gorący” – powiedział. Kawałki grafitu były różnych rozmiarów. Jedne wielkie, inne tak małe, że dało się je podnieść…
O promieniowaniu nie wiedzieliśmy prawie nic. Nawet ci, co pracowali tu wcześniej, nie mieli pojęcia. W pojazdach nie było wody, więc Misza napełnił zbiorniki i wycelowaliśmy strumień w górę. Potem ci chłopcy, którzy niedługo potem umarli, poszli na dach – Waszczyk Kolia, Wołodia Prawik i inni… Wspięli się po drabinie… i nie widziałem ich więcej – relacjonował kierowca jednego z wozów strażacki, Grigorij Chmiel
Cichymi bohaterami byli również trzej nurkowie – ochotnicy, którzy na początku maja otworzyli zawory główne w zbiornikach znajdujących się pod reaktorem. Gdyby stopiona masa do niej dotarła mógłby nastąpić kolejny wybuch. Do tej akcji zgłosili się pracownicy elektrowni Walery Bezpałow, Aleksiej Ananenko oraz Borys Baranow. 13 maja na miejsce katastrofy sprowadzono również 400 górników, którzy pomogli przy zabezpieczeniu reaktora od dołu „betonową poduszką”. 170 z nich w ciągu kilku kolejnych lat zmarło z powodu napromieniowania. Ich działania nie poszły na marne – betonowa podstawa reaktora nie wytrzymała, a radioaktywne szczątki runęły do zabezpieczonego „betonową poduszką” zbiornika, gdzie pozostają do dziś. Ich wydobycie jest obecnie technicznie niemożliwe.
Skutki katastrofy w Czarnobylu
Bezpośrednio po katastrofie w Czarnobylu zmarło kilka tysięcy osób. Nie tylko wskutek choroby popromiennej, powodującej nagłe zgony pracowników i „likwidatorów” reaktora, ale chorób i zmiany genetycznych całej populacji, występujących zresztą do dzisiaj. Tuż po katastrofie w samym Czarnobylu, życie toczyło się bez zmian. Nikt nie nakazał ewakuacji, nie ostrzegano przed skutkami promieniowania. Kiedy wszystko stało się jasne, rozpoczęto przesiedlenia, które objęły ponad 350 tys. osób, w tym wszystkich mieszkańców Czarnobyla, a do zasypywania reaktora czwartego poproszono ochotników z całego ZSRR. Chodziło o zalanie betonem uszkodzonego reaktora i utworzenie z jego kopuły tzw. „sarkofagu”. Ochotnicy najczęściej umierali na nowotwory. Kolejny, drugi reaktor czarnobylski uległ spaleniu w 1992 roku.
Czarnobylska Strefa Wykluczenia jest zamkniętą strefą najbardziej skażonych terenów wokół elektrowni. Mieszkają tutaj już tylko samowolni osadnicy. Radioaktywność w strefie Zero, czyli 200 metrów od sarkofagu, jest ciągle bardzo wysoka i wynosi 5,39 mikro Siwertów na godzinę (w Warszawie = 0,32 mikro Sv/h). Tereny porosły młodym lasem, wysuszone tereny bagienne znowu się zabagniły i pojawiły się rzadko spotykane gatunki zwierząt – jeleń europejski, wilk szary, łosie i konie Przewalskiego, bocian czarny, sowy, żurawie, bielik czy rzadkie gatunki nietoperzy.
O zagrożeniu radioaktywnym związanym z nieczynną od 34 lat elektrownią przypomnieliśmy sobie ponownie przy okazji ostatniego pożaru lasu w okolicy Czarnobyla. Istniały poważne obawy o to, że obejmie on nieczynną elektrownię i chmura radioaktywnego dymu ruszy znowu nad Europę.
Nie stwierdzono jednoznacznie czy większy wpływ na katastrofę w Czarnobylu miały błędy konstrukcyjne czy błąd ludzki, jednak władze radzieckie obwiniły obsługę elektrowni, wtym Anatolija Diałtowa (zastępca głównego inżynieria, nadzorował eksperyment), Wiktora Briuchanowa (dyrektor elektrowni), oraz Nikołaja Fomina (główny Inżynier). W 1987 roku wszystkich trzech skazano na karę 10 lat pozbawienia wolności. Diałtow, który chorował na chorobę popromienną wyszedł z więzienia w 1990 roku, Briuchanow w 1991 roku, a Nikołaj Fomin który w trakcie śledztwa próbował popełnić samobójstwo trafił do szpitala psychiatrycznego. Niższe wyroki otrzymali trzej inni pracownicy elektrowni w Czarnobylu.
Zobacz też:
• Centralia – miasto, które płonie od ponad 50 lat
• Bodie – miasto duchów w USA
• 50 opuszczonych miejsc z całego świata
• Houtouwan – opuszczona wioska opanowana przez naturę
• 17 wraków statków, które można oglądać bez sprzętu do nurkowania
• Warosia – cypryjskie miasto duchów
źródła: (1),(2),(3)
Skomentuj
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.