W historii polskiej reprezentacji w piłce nożnej zdarzały się dramatyczne mecze, które decydowały o najważniejszych tytułach w tym sporcie. Jednym z niezapomnianych dreszczowców był pojedynek „Orłów Górskiego” z RFN, o wejście do finału Mistrzostw Świata w 1974 roku. Nasza reprezentacja przegrała to spotkanie, ale wyniki wcale nie świadczył o niższych umiejętnościach polskich piłkarzy, ponieważ głównym bohaterem tego spotkania była… pogoda. Wiele osób uważa, że to właśnie deszcz przeszkodził Polakom, w zdobyciu upragnionego pucharu.
Kopciuszek deklasuje światową czołówkę
Przed mundialem w RFN, raczej nikt nie stawiał polskiej drużyny w roli faworyta. Zespół prowadzony przez Kazimierza Górskiego, spisywał się przeciętnie, a awans wywalczyliśmy po „zwycięskim remisie” z Anglią. Dodatkowo Polacy trafili do bardzo trudnej grupy. W początkowej fazie rozgrywek naszymi rywali byli Włosi, Argentyńczycy i outsider – Haiti. Pierwszy mecz zagraliśmy 15 czerwca z Argentyną. Ku zaskoczeniu większości ekspertów, spotkanie zakończyło się wynikiem 3:2 dla Polski. Dwie bramki w tym pojedynku, zdobył król strzelców całego turnieju – Grzegorz Lato. Cztery dni później pokazaliśmy miejsce w piłkarskim szeregu piłkarzom Haiti. Nasza reprezentacja „rozbiła” zespół egzotycznego rywala, zdobywając 7 bramek, nie tracąc przy tym żadnej. Jednak w kolejce czekał już znacznie bardziej utytułowany rywal, czyli Włosi. Skład kolejnego przeciwnika, z dobrze znanym Fabio Capello na czele, musiał budzić respekt, ale nie przeszkodziło to Polakom w tryumfie. Na zakończenie fazy grupowej pokonaliśmy Włochów 2:1, a przepięknym strzałem popisał się zdobywca drugiej bramki i kapitan reprezentacji – Kazimierz Deyna.
Jugosławia, Szwecja i RFN w drugiej rundzie
Formuła turniej z 1974 roku różniła się trochę od dzisiejszego systemu, w którym rozgrywany jest mundial. W zawodach brało udział 16 drużyn, podzielonych na 4 grupy. Dwa najlepsze zespoły z każdej grupy, awansowały do kolejnego etapu. W drugiej rundzie zwycięskie reprezentacje, również podzielono. Polska trafiła na RFN, Szwecję i Jugosławię. W pierwszym meczu pokonaliśmy zespół ze Skandynawii (1:0), a później przyszedł czas na zwycięstwo 2 do 1 z Jugosławią. Ostatnie spotkanie rozgrywaliśmy z gospodarzami imprezy, którzy dzięki korzystniejszemu bilansowi bramek, potrzebowali do awansu jedynie remisu. Jak się później okazało, nie tylko publiczność sprzyjała w tym pojedynku Niemcom…
Polska technika vs. niemiecka dyscyplina
Styl gry polskiej reprezentacji na mundialu w 1974 roku, był bardzo techniczny i widowiskowy. Mieliśmy wtedy znakomitych piłkarzy, którzy prezentowali futbol w wydaniu najprzyjemniejszym dla oka widzów. Każdy mecz biało-czerwonych, obfitował w niesamowite akcje. Starsi kibice doskonale pamiętają „rogale” i dryblingi Kazimierza Deyny, które siały postrach wśród rywali. Do historii przeszły, także emocjonujące ataki naszych napastników: Grzegorza Lato, Andrzeja Szarmacha i Roberta Gadochy, a cuda w bramce wyczyniła niezawodny Jan Tomaszewski. Zupełne przeciwieństwo stanowił zespół RFN, który preferował twardą rozgrywkę, opartą na sile i wytrzymałości fizycznej poszczególnych piłkarzy. Niemcy byli zdyscyplinowani, świetnie przygotowani kondycyjnie i dysponowali ogromnym atutem w postaci Franza Beckenbauera, czyli legendarnego stopera o pseudonimie „Kaiser” (pol. „Cesarz”).
Skomentuj
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.