Najbardziej zdumiewające kłamstwo w historii - kulis operacji D-Day
Nowe!

Najbardziej zdumiewające kłamstwo w historii

4 / 4

Angielskie wiejskie drogi były zapchane żołnierzami. Był początek 1943 roku, a samoloty, jeepy i namioty były wszędzie. Mieszkańcy żartowali, że wyspa utonie pod ich ciężarem. Dla niemieckich służb zwiadowczych było jasne, że szykuje się coś wielkiego. Zadaniem Garbo nie było ukrycie zbliżającej się inwazji we Francji – tylko przekonanie Niemców, że odbędzie się w Calais, 200 mil na północ od Normandii. W razie sukcesu, większość nazistowskich żołnierzy czekałaby zupełnie gdzie indziej. Lecz tylko kilka osób wierzyło, że to może się udać. Jak powiedział oficer wywiadu Ralph Ingersoll, wykiwanie Hitlera było odpowiednikiem „wystrojenia słonia w bufiastą spódnicę i pantalony, i sprawienia żeby wyglądał jak dziewczyna z krynoliny”.

Garbo musiał przekonać Niemców, że nieistniejąca milionowa armia zbierała się w południowo-wschodniej Anglii. Fikcyjne wojsko dostało nawet prawdziwą nazwę – 1 Grupa Armii Stanów Zjednoczonych (ang. First United States Army Group, FUSAG). Jak czytamy w książce Stephana Talty „Agent Garbo”: „Brytyjczycy nie szczędzili pracy ani kosztów, żeby to oszustwo wyglądało jak najbardziej wiarygodnie”. Nadmuchiwane czołgi i łodzie usiały przystanie i farmy. Powstały fałszywe szpitale. Buldożery ryły fałszywe pasy startowe, a żołnierze budowali setki drewnianych samolotów. Kiedy skonstruowano lipną rafinerię w okolicy Dover, Anglicy zarekwirowali nawet maszyny wiatrowe ze studia filmowego, żeby rozdmuchać pył nad kanałem, co miało uwiarygodnić plac budowy. Gazety pisały o królu Jerzym VI, dozorującym rafinerię. Na terytorium wroga wysłano gołębie pocztowe niosące identyfikatory żołnierzy FUSAGu, a specjalne maszyny pozostawiły ślady czołgów na drogach. Gazety publikowały fałszywe listy z narzekaniami na zamieszanie, jakie powoduje wojsko. Blisko daty prawdziwej inwazji generał Patton pojawiał się w południowo-wschodniej Anglii, żeby zebrać wymyślonych żołnierzy.

Dmuchany Czołg Aliantów

Dmuchany czołg Aliantów.

Garbo „wysłał” swoich najlepszych agentów na miejsce, żeby złożyli raporty o wydarzeniach. W międzyczasie inni fikcyjni agenci raportowali pojawienie się bombowców w Szkocji, co sprawiło, że dodatkowy atak na Norwegię wydawał się zbliżać. Te raporty tak niepokoiły Hitlera, że trzymał 25,000 żołnierzy w Skandynawii. Do maja 1946 roku Naczelne Dowództwo Wehrmachtu było zupełnie zdezorientowane. Feldmarszałek Erwin Rommel był przekonany, że FUSAG był prawdziwy. Przed samym Dniem D alianci zbombardowali 19 węzłów kolejowych w okolicy Calais i żadnego w Normandii, co wraz z raportami od Garbo sprawiło, że nazistowskie grube ryby doszły do jednogłośnego wniosku: wszystko wskazuje na Calais.

O godzinie 6:30, 6 czerwca 1944 roku pierwsi alianccy żołnierze przeprowadzili szturm na plażę Omaha w Normandii. Dzień D się rozpoczął. Mimo, że pierwsze łodzie napotkały twardy opór, naziści byli raczej zdezorientowani. Niemiecka piechota stacjonująca niedaleko drzemała w koszarach. Generał Hans Speidel nakazał obniżenie gotowości w związku z pochmurną pogodą. Generał Friedrich Dollman był pewny, że 6 czerwca nic się nie wydarzy do tego stopnia, że zarządził na ten dzień gry wojenne. W międzyczasie Rommel wziął dzień wolnego, żeby uczcić urodziny żony – dzień przed największą w historii inwazją aliantów zbierał polne kwiaty. W momencie, gdy w Berlinie dowiedziano się, że wojska lądują w Normandii, sztab zdecydował, iż nie ma sensu budzić Hitlera. Taktyka sprawdziła się – prawie nikt nie wziął inwazji na poważnie. Szefostwo nazistów sądziło, że to tylko fortel próbujący odwrócić ich uwagę od prawdziwego ataku – w Calais.

Erwin Rommel

Generał Erwin Rommel

Dwa dni minęły, dziesiątki tysięcy żołnierzy wylądowały na plażach, a Niemcy ciągle nie wysyłali posiłków: nadal oczekiwali na atak fikcyjnej armii. 9 czerwca generał Gerd von Rundstedt w desperacji błagał Hitlera, żeby wysłał tam czołgi. Führer w końcu się zgodził. Dla aliantów były to okropne wieści, czołgi mogły sparaliżować inwazję.

Wczesnym rankiem Garbo wysłał wiadomość o fałszywej armii, która miała zmienić historię: “W związku z koncentracją wojsk w południowo-wschodniej i wschodniej Anglii, które nie biorą udziału w obecnych operacjach, jestem zdania, że są to działania dywersyjne, mające na celu odciągnięcie naszych rezerw i przypuszczenie decydującego ataku w innym miejscu… z dużym prawdopodobieństwem będą to okolice Calais.”

Wiadomość została niezwłocznie przekazana do Berlina. Osobisty oficer wywiadu Hitlera podkreślił słowo „dywersyjne”, przekazał ją dalej do wyższych urzędników i wiadomość wylądowała na biurku Hitlera. Abwehra wtrąciła się potwierdzając informację. Późnym wieczorem Hitler odczytał wiadomość od Garbo, wkrótce później dowództw wydało rozkaz: „Przemieszczenie 1 Dywizji Pancernej SS zostanie wstrzymane.” Nagle dziewięć Niemieckich opancerzonych dywizji – wszystkich związanych z Normandią – zatrzymało się i zawróciło by bronić Calais.

To było najlepsze kłamstwo Garbo i prawdopodobnie przeważyło o wyniku wojny. Podpucha ocaliła dziesiątki tysięcy istnień aliantów i zabezpieczyła pozycję na lądzie. Miesiąc później 22 Niemieckie dywizje nadal czekały na armię, której nie było. W grudniu, kiedy alianci odzyskali Francję, Niemieccy dowódcy nadal wierzyli, że FUSAG był prawdziwy. Berlin był tak bardzo przekonany o prawdziwości raportów Garbo, że odznaczyli go Żelaznym Krzyżem – zaszczyt, którego zwykle dostępowali żołnierze z pierwszej linii frontu. Kilka miesięcy później król Anglii przyznał Pujolowi Order Imperium Brytyjskiego – jedno z najważniejszych odznaczeń państwowych. Szpieg amator został pierwszą i ostatnią osobą, która otrzymała oba odznaczenia.

operacja garbo

Foto. priceonomics.com

Dzień D zmierzał ku końcowi. Hitler popełnił samobójstwo na wiosnę. Abwehra nakazała Garbo, żeby zrezygnował – nigdy nie zorientowali się, że mieli u siebie podwójnego agenta. Do tego czasu jego sieć wyimaginowanych agentów ukradła Niemcom 17,554 funty czyli prawie milion dolarów. Wkrótce Pujol uciekł do Ameryki Południowej by, jak to ujął, „zostać zapomnianym i odejść niezauważonym i niewykrywalnym”. Cztery lata później MI5 złożyło raport, że zmarł ma malarię podróżując po Afryce.

To okazało się kolejnym świetnie przemyślanym kłamstwem – plotka rozpowszechniona w celu pozbycia się pragnących zemsty nazistów. 36-letni Pujol miał się świetnie i żył w Wenezueli, gdzie jego życie znowu stało się nudne i zwyczajne. Ożenił się, doczekał dwóch synów, otworzył księgarnię i dostał pracę u Shella, jako nauczyciel języka. Próbował nawet znowu zająć się hotelarstwem, ale znów poniósł porażkę. Zniknął z radarów aż do 1984 roku, kiedy to dziennikarz Nigel West znalazł go po ponad 10-letnich poszukiwaniach. Tego roku 72-letni Pujol powrócił do Londynu na pełne emocji spotkanie po latach. Jego byli współpracownicy z MI5 byli w ciężkim szoku. Jeden z nich wypalił: „To nie możesz być ty. Przecież nie żyjesz!”.

West zabrał Pujola na plażę Omaha w 40 rocznicę Dnia D. Kiedy szpieg zobaczył cmentarz, długie, równe rzędy białych pomników, padł na kolana i zalał się łzami. Czuł się odpowiedzialny za każdy z nagrobków. Wieść, że tam jest rozeszła się bardzo szybko. Wkrótce tłumy siwowłosych mężczyzn okrążyły go, błagając o uściśnięcie dłoni. Jeden z weteranów, wziął go pod ramię i rozpromienił się „Mam przyjemność przedstawić Garbo, człowieka, który ocalił nam życie”. Pujol ponownie zalał się łzami, jednakże tym razem były to łzy szczęścia.

Juan Pujol Garcia przy ambasadzie

Juan Pujol Garcia przy ambasadzie niemieckiej w Madrycie. Foto. Chema Conesa


Zobacz też: Victor Lustig – człowiek, który sprzedał wieżę Eiffla

za: mentalfloss.com

One Comment

Skomentuj