Cz: Podobno nieźle Pan gotuje. Jakie są Pana popisowe dania?
Ryszard Rembiszewski: Jest ich kilka – krewetki, sałatki np.z fasoli Jaś, czy roszponka z pomidorkami i serem pleśniowym… ale przede wszystkim wśród znajomych jestem znany z najlepszej – jak oni twierdzą – cytrynówki.
WR: Wrócę jednak do Lotto, bo jedna rzecz nie daje mi spokoju. Czy „Pan Lotto” ☺ również gra w Lotka? Skreśla Pan z plusem, metodą na chybił-trafił, czy ma Pan własny system? ☺
Ryszard Rembiszewski: Tak gram, ale niestety wysokie wygrane są poza moim zasięgiem. Najwyższa wygrana to było 120 złotych. Gram metodą „na chybił trafił”, ale jak do tej pory ciągle jest jeszcze chybił a nie trafił.
WR: Jak w związku z tym zareagował pracownik kolektury, gdy zobaczył Pana skreślającego szczęśliwe numery?
Ryszard Rembiszewski: Mam taką kolekturę obok siebie… miłe panie kolektorki zawsze ze mną rozmawiają i życzą mi wysokich wygranych…
Cz: Chciałby Pan jeszcze kiedyś ogłosić jakąś “szóstkę” na antenie TV? A może Lotto to całkowicie zamknięty etap w Pana karierze?
Ryszard Rembiszewski: Zawsze z wielkim sentymentem wspominam swoją pracę w tym programie… Otrzymałem co prawda niedawno propozycję powrotu, ale z przyczyn ode mnie niezależnych nie było to w tym momencie możliwe… ale jak mówi przysłowie „nigdy nie mów nigdy”…
Cz: Jest Pan gwiazdą estrady, ale raczej w stylu, który nie pasuje do współczesnego celebryty. Jak ocenia Pan dzisiejszych “showmanów”? Branża chyba nie zmierza obecnie w dobrym kierunku?
Ryszard Rembiszewski: Ja nie jestem gwiazdą estrady… ja zyskałem popularność. Zresztą pojęcie „gwiazda” w obecnych czasach się zdewaluowało. Sukcesem jest nie zaistnienie na rynku, ale utrzymanie się na nim bardzo długo… Cieszę się, że to mi się udało. Trzeba mieć w tym zawodzie jednak trochę pokory… nie można po zagraniu w reklamie, czy epizodu w serialu od razu nazywać się aktorem i być gwiazdą… często są to przecież gwiazdy jednego sezonu…
Cz: Prowadził Pan rozmaite gale, wydarzenia artystyczne i koncerty. Czy jest jakaś impreza, którą wspomina Pan ze szczególnym sentymentem?
Ryszard Rembiszewski: Każda impreza jest inna, ale widz jest taki sam zarówno w małej miejscowości w Domu Kultury, czy w dużym miejscu w sali koncertowej… Widza należy traktować tak samo… A zadowolony widz i jego oklaski po występie to najlepsze podziękowanie dla artysty.
Cz: Występy przed publicznością to dla Pana codzienność od wielu lat. Czy miewa Pan jeszcze tremę, podczas występów?
Ryszard Rembiszewski: Proszę mi wierzyć, że trema jest zawsze… Jest to trema pobudzająca do działania, do znalezienia dobrego kontaktu z widzem…
Cz: Jest obecnie zapotrzebowanie na usługi konferansjerów? Dziś chyba bardziej poszukuje się taniej sensacji, która szybko się sprzeda. Mistrzowie widowisk powoli odchodzą w zapomnienie.
Ryszard Rembiszewski: Tak jak nie ma już w radiu czy w telewizji spikerów, tak i coraz częściej rezygnuje się przy organizacji różnych imprez, koncertów, balów z konferansjera lub też tę funkcję pełnią osoby, które nie są profesjonalistami.
Cz: Często angażuje się Pan charytatywnie. Czy uważa Pan, że warto poświęcać swój czas dla innych? Bezinteresowna pomoc daje Panu satysfakcję?
Ryszard Rembiszewski: Od wielu lat działam charytatywnie, biorąc udział w przeróżnych akcjach związanych z pomocą dla chorych dzieci, zbiórkami żywność i pomocą zwierzętom… Czy daje mi to satysfakcję? Tak ogromną… uśmiech dziecka z oddziału onkologicznego podczas mojej tam wizyty to coś czego się tak łatwo nie zapomina… Uważam, że po prostu trzeba pomagać…
Działam też w wielu fundacjach jak np. Fundacja Artystów Weteranów Scen Polskich, Fundacja IKA im. Iki Szpakowskiej czy Fundacja „Kawałek nieba”.
WR: Na koniec tzw. „szybka piłka” czyli kilka krótkich pytań o Pańskie upodobania:
WR: Niedzielny obiad: rosół, czy barszczyk?
Ryszard Rembiszewski: Zależy od pory roku…
WR: Wakacje – leżenie plackiem nad morzem, czy może jednak aktywny wypoczynek w górach?
Ryszard Rembiszewski: Leżenie plackiem… całkowity relaks…
WR: Co zabrałby Pan na bezludną wyspę (można wymienić maks. 3 rzeczy)?
Ryszard Rembiszewski: Nie lubię samotności… nie wybieram się na bezludną wyspę…
WR: Ulubiony film?
Ryszard Rembiszewski: Bardzo lubię musicale, a więc „Deszczowa piosenka”, ale także „Pół żartem, pół serio” i ten cytat na zakończenie „Nobody is perfect”…
Dziękujemy za wywiad i poświęcony czas!
Skomentuj
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.