Osiedle, ulica, blokowisko.... czyli Seba na siłce - Zalajkowane.pl
Nowe!

Osiedle, ulica, blokowisko…. czyli Seba na siłce

Zapraszamy na kolejną część przygód redaktora Czesława i jego zwariowanej rodziny. Wszystkie postacie, sytuacje i wydarzenia są fikcyjne i wymyślone na potrzebę tej historii. Wpis powstał przy współpracy z marką Evree. Poprzednie części znajdziecie tutaj: część 1, część 2, część 3, cześć 4.

Osiedle, ulica, blokowisko… to wszystko wymaga od samców Alfa w szeleszczących dresach ciągłej czujności i groźnej postawy, która odstraszy potencjalnych przeciwników. Nie inaczej funkcjonował chrześniak redaktora Czesia – Sebastian. Dwudziestoparoletni wirażka niedawno postanowił zerwać z przesiadywaniem całe dnie pod blokiem, a kulisy tej niezwykłej przemiany znajdziecie tutaj. Jednak nowe oblicze Seby nie oznaczało wcale całkowitego zejścia z niewłaściwej ścieżki i mentalnie dalej pozostawał on popularnie zwanym “dresiarzem”.

Nietrudno się domyśleć, że jego plan na poprawienia swojej wątłej sylwetki nie będzie ograniczał się do standardowych ćwiczeń. Oczywiście pierwszą jego myślą był przyspieszony cykl budowania masy, który zastosowało kilku kolegów, ale brak funduszy i strach przed strzykawkami zadecydowały, że zaniechał tej metody. Duży wpływ na tę decyzję miały także informacje o słabszej sprawności seksualne po sterydach, a Sebastian uważał się za króla wszystkich dyskotek na prawym brzegu Wisły, więc nie chciał stracić tej wyimaginowanej sławy. Nie było innego wyjścia – prawilny dresiarz musiał się przygotować na wzmożony wysiłek fizyczny, pot i łzy. Dodatkowo, aby kupić karnet na siłownię Seba wiedział, że będzie musiał sprzedać swoją konsolę, którą otrzymał od kochającej babci na 20 urodziny. Oznaczało to jedną z największych inwestycji w jego dotychczasowym życiu, więc przed sfinalizowaniem transakcji wybrał opcję darmowego dnia próbnego z trenerem personalnym. Pozostało tylko znaleźć odpowiednią porę na ćwiczenia, co wcale nie było takie łatwe. Przyszła gwiazda kulturystyki patrząc na grafik fitness klubu, po kolei odrzucała kolejne opcje:

6.00 – 8.00 | Crossfit“Dla koropszczurów i pedałów, a poza tym od tego nie urośniesz.” – pomyślał.
8.00 – 9.00 | Zumba“Dupeczki skaczą w rytm muzyki, na czymś takim raczej respektu na dzielni nie zdobędziesz.”
10.30 – 12.00 | Piłki“Co oni na tej siłce grają w nogę? Nie dla mnie, ja to tylko ostre treningi siłowe.” – skwitował niedoszły strongman.
13.00 – 14.30 | Rowery“Patrz i na rowerach jeżdżą. Jakaś pojebana ta siłownia.”
15.00 – 16.00 | Joga“Pewnie jakieś pogańskie obrzędy i mnisi z Shaolin? Dobra sprawdzę na miejscu co to za temat ten klub.”



Dalej postanowił nie nadwyrężać wzroku, bo i czytać nie za bardzo lubił, a chciał jak najszybciej rozpocząć cykl treningowy. Spakował do sportowej torby klapki Kubota, szeleszczący dres z czterema paskami i bezrękawnik z kapturem w stylu Rockiego Balboa. Tak przygotowany wyruszył do świątyni rzeźbienia sylwetki.

W drodze do klubu wyobrażał sobie, że będzie na niego czekać wysportowana trenerka Justyna, którą wybrał składając na stronie wniosek o dzień próbny, uprzednio skrupulatnie przeglądając jej konto na Instagramie. Niestety gorzko się zawiódł, gdy na recepcji okazało się, że zajęcia poprowadzi Szymon – atleta o posturze przypominającej posąg dyskobola, którego zebrana w koczek samuraja fryzura, zniewalała wszystkie foczki na siłowni.



Szymek od początku wiedział, że Seba nie będzie jego klientem w przyszłości, ponieważ go na to nie stać. Trener stwierdził, że oprowadzi Sebę po siłowni, a potem pokaże mu zestaw ćwiczeń dyskotekowych (bicek i klata). Pokazał więc nowicjuszowi gdzie są szatnie, gdzie jest sauna, a następie kazał mu machać hantlami i pompować bicka. Prze kolejną godzinę Szymon gapiąc się na ekran smartfona z zainstalowaną apką Tinder rzucał tylko czasem od niechcenia:

“Dajesz, dajesz… dasz radę, walczysz… brawo, brawo o to właśnie chodzi, jesteś zwycięzcą”.

Z tego ostatniego stwierdzenia sam się zaśmiał, bo akurat mignęły mu przed oczami “Kuboty”, które miał Seba.

Sebek już w połowie zajęć stracił siły i zapał do ćwiczeń, a motywacyjne gadki trenera na nic się zdawały, czemu trudno się akurat dziwić widząc zaangażowanie coach’a. Chrześniak Czesia nie mógł zrozumieć, jak loszki mogą lecieć na takiego lamusa jak Szymon… Z jego krótkiej obserwacji wynikało, że sportowiec nie grzeszył inteligencją, erudycją i polotem, a jednak przyciągał kobiety jak magnez:

“To nie mogą być tylko mięśnie ten pajac musi mieć jakiś tajny sposób.” – wietrzył intrygę, podczas pompowania bicków hantlami.



Sebastian zauważył u Szymona czerwoną tubkę z kremem, którym atleta raz po raz smarował ręce. Po kilku seriach ćwiczeń, udało mu się w końcu przeczytać napis na opakowaniu: “Evree, Hand Care Max Repair”

Na koniec treningu do sali dumnie weszła niedoszła trenerka Seby, która nawet nie spojrzała na chłopaka tylko skierowała się od razu ku gapiącemu się na telefon koledze z pracy. Justyna szybko zaczęła komplementować znajomego:

“Rety Szymon, ale tym masz zadbane dłonie, jak ty to robisz? Moje ciągle się niszczą od przerzucania tego żelastwa.”

Oczywiście gwiazdor tego miejsca szybko wyjaśnił koleżance, że źródłem jego sukcesu jest krem do rąk Evree, Hand Care Max Repair. Po chwili zeszli już na temat wieczornego spotkania, a w tym czasie podsłuchujący rozmowę Sebek przewrócił stojak z hantlami – Seba próbował przepraszać i ratować sytuację, tłumacząc że wcale nie podsłuchiwał, a przewrócił się bo potknął się o leżące na podłodze hantle. Na nic zdały się tłumaczenia Seby, gdyż Szymon i Justyna chcieli go jak najszybciej spławić, tym bardziej że próbny trening dobiegł już końca. I tak oto Seba zakończył swój pierwszy dzień na siłowni.



Gdy wracał obolały do domu, doszedł do charakterystycznych dla siebie wniosków, że siłownia to “gówno”, a crossfit jest dla ciot. Był też święcie przekonany, że znalazł sposób na powodzenie u kobiet dorównujące playboy’owi z gocławskiej siłowni. Według Seby kluczem był krem w czerwonej tubce, który zmierzał zakupić niezwłocznie po powrocie na osiedle.

evree max repair

Skomentuj