Giethoorn to malownicza wioska położona na wschodzie Holandii, w prowincji Overijssel. Wioska poprzecinana jest siecią kanałów wodnych, dlatego też często nazywana jest „Wenecją Holandii” lub „Wenecją Północy”. Do niedawna w Giethoorn nie było żadnych dróg poza ścieżkami rowerowymi, a jedynym środkiem lokomocji były dla mieszkańców łodzie. Współcześnie lokalne władze wyszły jednak naprzeciw oczekiwaniom turystów, których liczba rośnie z każdym rokiem. To właśnie dla ich wygody wzdłuż kanałów poprowadzono drogi, co z jednej strony ułatwia życie zwiedzającym, z drugiej – nieodwracalnie zmieniło klimat tego miejsca („stara” część wioski, poza ścieżkami rowerowymi, jest całkowicie pozbawiona dróg).
Obecnie Giethoorn można zwiedzać pieszo, na rowerze lub łódką, jednak większość turystów wybiera ten ostatni sposób. Punkty wypożyczające łodzie są niemal na każdym kroku, a do wyboru jest kilka szlaków – godzinny, dwugodzinny oraz tzw. pętla, na opłynięcie której potrzeba około czterech godzin. Wypożyczenie łódki to koszt rzędu 15 euro za godzinę.
Giethoorn to niezwykle urokliwe miejsce pełne pięknych domów (niektóre do dziś stojące, kryte strzechą domy pochodzą z XVIII wieku), ogrodów oraz 176 pomostów łączących sąsiedzkie zabudowania – wszystko to tworzy istnie bajeczny klimat. Niektóre domy znajdują się na wysepkach, przez co dostać się do nich można jedynie drogą wodną. Mieszkańcy Giethoorn cenią sobie spokój i ciszę, dlatego też wszystkie łódki wyposażone są w silniki elektryczne, które nie są hałaśliwe i dlatego nazywane są „szepcącymi”. Podobno „najgłośniejszy dźwięk, który można tu zazwyczaj usłyszeć to kwakanie kaczek lub hałas powodowany przez inne ptaki”
„Wenecja Holandii” założona została ok. 1230 roku przez grupę uchodźców z krajów śródziemnomorskich. Obecny kształt zawdzięcza jednak straszliwej powodzi, która nawiedziła tą okolicę w listopadzie 1421 roku – tzw. powódź św. Elżbiety uznawana jest za jeden z największych kataklizmów naturalnych historii świata. Odtąd woda stała się tu codziennością.
Turystyczną popularność Giethoorn zawdzięcza filmowi „Fanfare” Berta Haanstra. To właśnie tutaj rozgrywała się akcja jednej z najpopularniejszych holenderskich komedii wszech czasów, którą nakręcono w 1958 roku. Jedna z pierwszych scen w filmie przedstawia dość komiczny widok – 2 krowy stojące nieruchomo w gęstwinie traw zbliżają się do siebie, mijają i oddalają. Dopiero po chwili kamera oddala się i okazuje się, że krowy stoją nieruchomo na tratwach i płyną po ukrytym w trawie kanale. Podobno nie wymyślił tego reżyser – była to scenka którą zobaczył Bert Haanstra i umieścił w swoim filmie. Giethoorn słynie nie tylko z pięknych widoków, niezliczonej liczby kanałów i domów, do których można dostać się wyłącznie za pomocą łódki – wody w tej okolicy są bardzo czyste, dzięki czemu zamieszkuje je ogromna ilość ryb. Wiele lokalnych restauracji serwuje między innymi węgorze i szczupaki.
„Holenderską Wenecję” zamieszkuje obecnie około 2500 osób. Co ciekawe jak podaje wikipedia miejsce to szczególnie upodobali sobie turyści z Chin – każdego roku około 150 000 – 200 000 chińczyków odwiedza to urokliwe miejsce.