W czasie II wojny światowej na Bałkanach utworzono marionetkowe twór nazywany Niepodległym Państwem Chorwackim, zarządzany przez faszystowski ruch ustaszów, podległych nazistom. Na terenie nacjonalistycznej enklawy znajdował się obóz koncentracyjny w Jasenovac, w którym według różnych źródeł zamordowano od 80 do 600 tys. ludzi, głównie prawosławnych Serbów. Nazywanym „Bałkańskim Auschwitz” ośrodkiem zarządzał franciszkanin Miroslav Filipović-Majstorović, a dużą część załogi stanowili członkowie tego zgromadzenia. W obozie działy się sceny, które budziły grozę nawet wśród znanych z wyjątkowego sadyzmu SS-manów. Jednym z najkrwawszych epizodów była noc z 28 na 29 sierpnia 1942 roku, gdy strażnicy urządzili zawody w… podrzynaniu więźniom gardeł. W makabrycznym pojedynku zwyciężył Petar Brzica, który w ciągu kilku godzin zabił w ten sposób ponad tysiąc osób.
Ostateczne rozwiązanie kwestii serbskiej
Zbrodnie dokonane przez chorwackich katolików są mniej znane od podobnych wydarzeń, które były dziełem nazistów na terenach III Rzeszy i Polski. Jednak ludobójstwo na Bałkanach zastało bardzo dobrze udokumentowane, ponieważ ustasze lubili chwalić się swoim sadyzmem i często robili sobie zdjęcia podczas egzekucji lub tortur. Nawet chorwaccy dygnitarze nie kryli się ze swoimi zamiarami i jawnie mówili o zbrodniczych zamiarach. Mile Budak – jeden z ministrów faszystowskiej enklawy wypowiedział w 1941 roku słowa, które niedługo potem wprowadzono w życie: „Część Serbów należy wypędzić z kraju, część – siłą nawrócić na katolicyzm, a całą resztę – zabić”.
Zgodnie z tym zaleceniem oddziały ustaszów zaczęły plądrować cerkwie, bestialsko rozprawiać się z serbską ludnością cywilną i rabować całe wioski. Ich sadyzm był tak niewyobrażalny, że zdarzały się przypadki, gdy dowódcy Wermachtu przerażeni skalą zbrodni, które groziły buntem Serbów, nakazywali rozbrojenie chorwackich oddziałów. Z kolei sprzymierzeni Włosi bronili cywilów (często nawet Żydów) przed atakami z założenia sojuszniczych wojsk. Serbowie, którym udało się uniknąć rzezi, zwykle kończyli w więzieniach, ale placówki bardzo szybko zaczęły się przepełniać, dlatego postanowiono sięgnąć po rozwiązania stosowane przez nazistów w pozostałej części Europy i na terenie Niepodległego Państwa Chorwackiego rozpoczęto budowę obozów koncentracyjnych.
„Brat Szatan” i piekło Dantego
Okrucieństwa ustaszów były dopiero zapowiedzią prawdziwej hekatomby, która miała wydarzyć się w Jasenovac. W sierpniu 1941 roku obóz zaczął działać, a wraz z pierwszymi transportami więźniów ruszyła spirala sadystycznego ludobójstwa. Na 240 km² zorganizowano kilka podobozów, wzorując się na nazistowskich rozwiązaniach. Na terenie kompleksu znajdowało się także zakole rzeki Sawa, nad którym przeprowadzano egzekucje. Więźniowie ginęli od kul, ale używano też noży, bagnetów czy młotów. Zbrodniarze pozowali do zdjęć w miejscach kaźni, a nawet robili sobie biżuterię z ludzkich oczu i zębów. Przez kolejne miesiące z prądem Sawy spływały tysiące ciał, często poddanych przed śmiercią torturom i mordowanym przy użyciu najwymyślniejszych metod. Włoscy reporterzy donosili w tamtym czasie, że jedyne do czego można było porównać obóz w Jasenovac to piekło opisane przez Dantego.
Krwawa noc z sierpnia 1942 roku, zaczęła się od zakładu strażników, którzy zwykle zabijali przy pomocy specjalnie przygotowanych noży, zaczepionych na nadgarstkach. Nagrodą dla zwycięscy miał być zegarek, ale ustasze mordowali także dla przyjemności. Jeden z uczestników zawodów – Mile Friganović – zeznał po wojnie, że nigdy nie czuł się tak szczęśliwy, jak podczas tej rywalizacji. Bez wątpienia nie był to jedyny tego typu zakład, a ludobójstwo Serbów w Jasenovac trwało niemal do końca wojny. Według historyków nawet 950 duchownych w tamtym czasie mogło brać czynny udział w rzeziach.
Miroslav Filipović-Majstorović był komendantem obozu do marca 1943 roku, następnie skierowano go do pełnienia innych funkcji na terenie Bośni i Hercegowiny. Nazywany przez więźniów „Bratem Szatana” franciszkanin, który często nosił habit podczas egzekucji, uciekł po wojnie do Austrii, ale udało się go schwytać i w 1946 roku powieszono za zbrodnie wojenne.
Petar Brzica sam przyznawał, że zabił pamiętnej nocy ponad 1300 osób, jednak historycy nie są zgodni, co do dokładnej liczby. Jedne źródła podają, że ofiar było około 700, a inne że ponad 1100. Jedno jest pewne – zwyrodnialec nigdy nie odpowiedział za swoje czyny. Prawdopodobnie zbiegł do USA.
Skomentuj
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.