Decyzja o odrzucenia Pujola była jednak kwestią polityczną. Alianci chcieli trzymać Hiszpanię poza konfliktem, więc hiszpański podwójny agent nie był zachęcający. Poza tym był jeszcze jeden, mały drobiazg, Pujol nie miał zielonego pojęcia o Anglii. Nigdy tam nie był, nie wiedział nic o ich wojsku, ledwie znał język. A teraz, żeby nie wsypać się przed nazistami, musiał ich przekonać, że tam mieszka.
Nie opuszczając Portugalii, Pujol kupił mapę Anglii, przewodnik turystyczny, rozkład jazdy pociągów i zaczął łgać jak z nut. Abwehra kazała mu zrekrutować ludzi do pomocy. Pujol miał lepszy pomysł: postanowił ich wymyślić. Jeżeli coś pójdzie źle, będzie mógł obarczyć winą jednego z wyimaginowanych pracowników. Jeżeli się powiedzie – zbierze laury. Zaczął więc fabrykować źródła, szpiegów i historie. Korzystając z gazet i książek telefonicznych, jako inspiracji, lał wodę w długich, barwnych listach, które nie zawierały praktycznie żadnych pożytecznych informacji – a marnowały Niemcom masę czasu. Pujol wiedział jednak, że nie może ciągnąć tego w nieskończoność. Jeżeli chciał zyskać zaufanie Abwehry musiał zacząć dostarczać im prawdziwe informacje. Poprosił Wielką Brytanię o pomoc, ale usłyszał odmowę po raz kolejny.
Nieprawdopodobnym zbiegiem okoliczności, niektóre jego raporty niemalże trafiły w dziesiątkę. W jednym z listów napisał Niemcom, że konwój pięciu alianckich okrętów wypłynął z Liverpoolu w kierunku Malty. Nie miał pojęcia, że jego zmyślony raport był w gruncie rzeczy prawdziwy. Kiedy angielskie MI5 rozszyfrowało wiadomość, wśród agentów wybuchła panika. Nazistowski szpieg biegał wolno po Anglii! „Brytyjczycy wychodzili ze skóry, żeby mnie znaleźć”, wspominał później Pujol. Podobny wyczyn udał mu się kilka tygodni później, zaraportował, że duża armada wypływa z Walii. Tym razem konwój nie istniał. Ale U-booty i włoskie myśliwce szykowały zasadzkę, marnując tony paliwa i tysiące godzin roboczych. To w końcu zwróciło uwagę aliantów. W kwietniu 1942 roku, MI5 przemyciło Pujola do Londynu i zatrudniło, jako podwójnego agenta. Brytyjczycy byli pod tak wielkim wrażeniem jego umiejętności udawania zagorzałego nazisty, że nadali mu kryptonim Garbo, gdyż ich zdaniem był najlepszym aktorem na świecie.
Po rozpoczęciu działalności, jako prawdziwy podwójny agent, Garbo znacznie powiększył swoją wyimaginowaną sieć szpiegów. Zatrudnił ludzi o tak niesamowitych osobowościach, że musieli być prawdziwi – nikt by tego nie wymyślił. Fikcyjni szpiedzy składali raporty wydatków, niektórzy dostawali nawet wypłaty, oczywiście wszystko z kieszeni nazistów. Do końca wojny Garbo stworzył 27 postaci. Pracując dla MI5 w końcu miał prawdziwe wojskowe informacje na wyciągnięcie ręki, więc aby zasłużyć na zaufanie Abwehry, wydawał im autentyczne sekrety aliantów, doprawiał jednak wszystkie raporty niewinnymi kłamstwami – wystarczająco, żeby zmylić Niemców.
Przykładowo, podczas operacji Pochodnia – akcji inwazji na Amerykę Północną – troje fikcyjnych szpiegów zameldowało, że widziało w Szwecji żołnierzy przygotowujących inwazję, co oczywiście było kłamstwem. Widmowi agenci rozsiewali plotki, że Norwegia może zostać zaatakowana, kiedy inni twierdzili, że następny będzie Dakar. Sprzeczne informacje dezorientowały Niemców w związku z czym nie byli dobrze przygotowani. Aby zachować twarz, Garbo napisał list do nazistów tydzień przed inwazją na Afrykę, wymieniając gdzie dokładnie alianci zaatakują. Ta informacja mogła narazić tysiące żołnierzy na niebezpieczeństwo, jednakże MI5 postarało się o to, żeby list dotarł dzień za późno. Wyczyn ten ocalił wiele żyć i spowodował, że Garbo wyglądał na nieomylnego.
Kolejne numery wzmocniły jego siłę sprawczą. Kiedy naziści chcieli zbombardować cywilne pociągi w Anglii, poprosili Garbo o rozkłady jazdy – wysłał im nieaktualne. Kiedy chcieli dostać książkę zawierającą sekrety RAF – brytyjskich sił lotniczych, Garbo wysłał je w cieście, uprzednio wyrywając wszystkie aktualne strony. Kiedy Niemcy zestrzelili samolot lecący z Portugalii do Londynu, zabijając wszystkich na pokładzie – łącznie z Hollywoodzkim aktorem, Leslie Howardem – Garbo zrobił im awanturę. Jeden z jego fałszywych agentów mógł być na pokładzie! Zawstydzeni Niemcy więcej nie atakowali cywilnych samolotów na tej trasie.
Do czerwca 1943 roku, Pujol był jednym z najcenniejszych Niemieckich szpiegów. Abwehra wysyłała mu nowe szyfry i fiolki tuszu sympatycznego – co znacznie ułatwiało pracę MI5. W tym czasie między nazistami krążyła notka porównująca go do armii 45,000 żołnierzy. Pujol, który nie poradził sobie w szkole, wojsku ani w biznesie, okazał się wirtuozem wśród oszustów. A teraz miał wszystko, czego potrzebował do stworzenia największego dotychczas kłamstwa.