Epidemia tańca - jedna z najdziwniejszych epidemii w historii
Nowe!

Epidemia tańca – jedna z najdziwniejszych epidemii w historii

Czy słyszeliście kiedykolwiek o epidemii tańca? Nie, nie pomyliśmy się – choreomania, taneczna plaga, czy też epidemia tańca to zjawisko, które w Europie zaczęło pojawiać się około VII wieku. Zawsze przebiegała w podobny sposób – zaczynała się od jednej tańczącej osoby, do której przyłączało się zwykle od kilkunastu do kilkuset osób. Tańczyły one nieustannie przez kilka tygodni z nieznanych przyczyn…

Epidemia tańca – pierwsze wzmianki

W 1020 roku w niemieckim Bernburg podczas Wigilii Bożego Narodzenia 18 osób zostało „opętanych” tańcem do tego stopnia, że zakłócili przebieg mszy w pobliskim kościele. Niewiele więcej wiadomo o tym zdarzeniu, gdyż na tym kończą się wzmianki w zapiskach z tamtych lat. Źródła historyczne przywołują rok 1237, gdy grupa dzieci tanecznym krokiem przebyła drogę z Erfurtu do Arnstadt. Cała trasa miała około 20 kilometrów – to bardzo duży dystans biorąc pod uwagę wiek uczestników zajścia. Ich dalsze losy z powodu brakach w kronikach nie są znane. Na kolejny atak epidemii tańca nie trzeba było długo czekać – rok 1278, to właśnie wtedy ponad 200 osób, którymi zawładnął taniec weszło na most znajdujący się na rzece Mozie w holenderskim mieście Maastricht. Niestety most nie wytrzymał obciążenia i zapadł się pod ciężarem tańczących.

epidemia tańca

fot. wikipedia, domena publiczna



Epidemia tańca w Strasburgu

Pierwszy dokładny opis epidemii tańca dotyczył wydarzeń z 1418 roku, które miały miejsce we francuskim Strasburgu.

„Na osiem dni od święta Marii Magdaleny szaleńczy taniec ujawnił się najpierw u jednej kobiety. Magistrat odprawił ją do kaplicy św. Wita w Zabern, gdzie też się uspokoiła. Ale w ciągu kolejnych czterech dni zachorowało jeszcze 34 mężczyzn i kobiet. Magistrat zabronił bić w bębny i trąbić. Wszyscy chorzy także zostali przewiezieni do św. Wita, ale, bez względu na te przedsięwzięcia, liczba ich w kilka dni zwiększyła się do 200. Tych chorych również partiami odprawiono do kaplicy św. Wita w Zabern i Rotenstein, jednych pieszo, innych w powozach, aby tam podziałać na nich modlitwami i innymi świętymi obrzędami.”

W wyniku opisanych w kronice zdarzeń epidemię tańca nazywano również tańcem św. Wita lub św. Jana Chrzciciela. Według wierzeń panujących w tamtych latach, to właśnie Ci święci mieli rzucać klątwy na „tancerzy”, a uzdrowić ich mogła jedynie modlitwa do nich.

Minęło 100 lat i sytuacja powtórzyła się. W 1518 roku na ulicy Strasburga pojawiła się kobieta, której na imię było Troffea. Zaczęła ona tańczyć i tańczyła tak samotnie około tygodnia. Po upływie 7 dni zaczęli przyłączać się do niej mieszkańcy, najpierw tańczyło 34 osoby, jednak wkrótce ta liczba wzrosła do 400. „Tańczący ludzie” nie jedli, nie pili, nie spali, tylko bez wytchnienia tańczyli zdzierając sobie przy tym stopy do krwi. Z wycieńczenia, ataków serca, udarów słonecznych padali lub umierali. Nic nie powstrzymało tego nadzwyczajnego zgromadzenia przed przerwaniem maratonu tańca mimo podawania leków przez wezwanych lekarzy. Po pewnym czasie, gdy nic nie przynosiło ulgi tańczącym, lekarze wysnuli diagnozę – cierpią oni na „gorącą krew” i jedynym sposobem, aby pozbyć się dolegliwości jest wytańczenie ich. W związku z tą diagnozą władze miasta postanowiły wybudować scenę i zatrudniły orkiestrę, która nieustannie miała przygrywać „opętanym”. Co więcej miejscowa ludność wraz z kapłanami zaczęła modlić się o ich wyzdrowienie, a także o ocalenie miasta przed dziwną „zarazą”, gdyż tak właśnie określane było to zjawisko.

epidemia tańca

Muzyka grana podczas tanecznej manii uważana była za skuteczne lekarstwo. Obraz autorstwa Pietera Brueghela młodszego // fot. wikipedia, domena publiczna




Dopiero we wrześniu miasto postanowiło sięgnąć po ostateczne środki w walce z epidemią tańca – tańczących załadowano siłą na wozy i wywieziono za miasto. Nie znane były dalsze losy tych osób jednak nikt więcej nikogo z nich nie zobaczył – zapewne wszyscy umarli z wycieńczenia. Epidemia przycichła, a po nadzwyczajnym zjawisku pozostały jedynie protokoły władz miasta, zapisy w kronikach i wspomnienia świadków. W podobnym czasie epidemia tańca pojawiła się również w Holandii, Szwajcarii i Niemczech.
epidemia tańca

Taneczna mania podczas pielgrzymki do kościoła w Saint-Jans-Molenbeek. Grawer Hendricka Hondiusa (1642) na rysunku Pietera Bruegla Starszego (1564) // fot. wikipedia, domena publiczna



Co zmuszało ludzi do tańca?

Uczeni z różnych krajów przez lata próbowali zrozumieć ten dziwny rodzaj epidemii. Większość jednogłośnie doszła do wniosku, że wywołać ją musiała zaburzona praca ludzkiego mózgu. Przekreślona jednak została teoria, która mówiła iż ruchy te pojawiły się u ludzi po zażyciu środków odurzających, gdyż były one idealnie skoordynowane, jak w prawdziwym tańcu. Pod uwagę brano również możliwość zatrucia sporyszem, czyli grzybem pasożytującym na trawach i zbożach. W takiej roślinie znajduje się duża ilość alkaloidów, wśród nich jeden z podstawowych składników LSD. Hipoteza ta jednak upadła, gdyż zatruciu sporyszem towarzyszy gangrena, o której nie było żadnych zapisów w dokumentach.

Teoria dotycząca rytuałów tanecznych mających związek z jakąś sektą również została przekreślona, gdyż tancerze nie wyglądali, jakby tańczyli z radości, w imię jakiegoś kultu. Ich twarze miały grymas bólu i wyglądały na przerażone. Jedną z ogólnie przyjętych hipotez dotyczących wywołania epidemii tańca w tamtych czasach była ogólna atmosfera, która tym czasom towarzyszyła – stres, głód, wierzenia w siły nadprzyrodzone i przesądy mogły doprowadzić do tego, że ludzie zaczęli masowo wpadać w trans.

Historyk John Waller podkreśla nieprzeciętną siłę i wytrzymałość tancerzy. Dodaje również, że tak intensywnego tańca nie wytrzymaliby nawet współcześni maratończycy. Waller napisał również książkę która opowiada o tym zdarzeniu, nosi ona nazwę: „Czas na taniec, czas na śmierć: Niesamowita historia plagi tańca z 1518 roku”. W swej książce próbuje on wyjaśnić przyczyny tej jedynej w swoim rodzaju epidemii. Z tezą Waller’a zgadza się również inny historyk, Ivan Crozier z Uniwersytetu w Edynburgu: „Ogólna atmosfera danego okresu, a więc przesądy, czy wierzenia poprzedzające stresujące wydarzenia, nadawała formę kształtującej się na tej bazie zbiorowej histerii. Ludzie wpadali w trans, który w trudnych warunkach społecznych i ekonomicznych potrafi być naprawdę zaraźliwy”.

Wszystkie próby wyjaśnienia plagi tańca to jedynie hipotezy, a prawda o ich przyczynie nie została odkryta do tej pory. Jeśli jednak wierzyć wersji podawanej przez historyków, to można uznać plagę tańca jako przestrogę dla kolejnych pokoleń, z której płynie morał: strach i irracjonalizm nie prowadzą do niczego dobrego, a jedynie mogą zawładnąć naszym umysłem i życiem.

Zobacz też:

Największe epidemie w historii
Czarna śmierć – największa epidemia w historii świata
Mało znany „cud nad Wisłą”, czyli jak Ludwik Rajchman powstrzymał epidemię tyfusu plamistego
Jakie metody walki z koronawirusem okazały się dotychczas skuteczne?
Edward Mordrake – tajemnica człowieka o dwóch twarzach rozwiązana


źródła: (1),(2),(3),(4)

Skomentuj