Mielno - polska Ibiza, która niszczy każdego - Zalajkowane.pl
Nowe!

Mielno – polska Ibiza, która niszczy każdego

Zapraszamy na kolejną część przygód redaktora Czesława i jego zwariowanej rodziny. Wszystkie postacie, sytuacje i wydarzenia są fikcyjne i wymyślone na potrzebę tej historii… Jak to się zaczęło? Pierwszą część przygód znajdziecie tutaj.


Rodzinne wczasy w Koszalinie mogą być przyjemne, ale na pewno nie w towarzystwie wąsatego wujka Janusza. O ile w aquaparku jeszcze niewiele osób wytykało go palcami, to jego występ w amfiteatrze przyćmił nawet gwiazdy przedstawienia, znane z popularnych seriali i spowodował usunięcie pijanego Janka z publiczności. Redaktor Czesio miał tego serdecznie dość. Jednak jak powszechnie wiadomo rodziny żony się nie wybiera, więc musiał tolerować wujaszka przez calutki tydzień nad polskim morzem.

Oprócz wybryków w miejscowych atrakcjach turystycznych, „ekscentryczny” charakter Janusza najbardziej dawał o sobie znać zza parawanu na plaży w pobliskim Mielnie. Zwykle kulminacja żenujących zachowań następowała około południa, gdy kilka piw i nadbałtyckie słońce dodatkowo pobudzały układ nerwowy staruszka.

Przedostatniego dnia urlopu Czesio nie wytrzymał i przerwał opalanie na rzecz samotnego spaceru po mieleńskich uliczkach. Na plaży zostawił żonę w towarzystwie cioci Grażyny i Janusza, który wrzaskiem wyrażał swoje niezadowolenie z powodu wysokich cen gotowanej kukurydzy u obwoźnego sprzedawcy.

Taką minę miał wujek Janusz, gdy zobaczył ceny kukurydzy…




Zgoła inna atmosfera panowała na promenadzie – młode dziewczyn w skąpych bikini, muzyka z pobliskich pubów i gromkie śmiechy. Tak właśnie bawiła się polska Ibiza, a Czesio znał ten klimat z szalonych wypadów studenckich do Bułgarii. Niestety wspomnienia pochodziły jeszcze z poprzedniego ustroju i tęsknota dawała mocno o sobie znać. Kończąc swój nostalgiczny spacer, naczelny napotkał wyciągniętą dłoń niewiasty ubranej w hawajski naszyjnik z kwiatów. Dziewczyna przekazała mu dwa – jak się później okazało – kluczowe w historii tego wyjazdu podarunki. Jednym była próbka Ocean Velvet evree, którą naczelny skwitował w swoim stylu „[Aksamitnie wygładzający] Fajne, ale raczej się nie przyda” i schował do kieszeni. W drugiej dłoni Czesio trzymał przepustkę do nieba – zaproszenie do klubu Heaven na imprezę disco w stylu lat 80. Już wiedział, gdzie spędzi dzisiejszy wieczór, pozostawało tylko znaleźć sposób, aby uwolnić się od reszty współtowarzyszy…

Przekonanie żony i Grażyny, że jedzie do starego kumpla z wojska do Kołobrzegu i wróci przed porannym pociągiem do Warszawy, poszło gładko. Jednak wujaszek ewidentnie coś podejrzewał, a gdy tylko zostali na osobności, przy rozgrywce w cymbergaja wypalił:

– Wiem co planujesz Czesław.
– Nie wiem o co chodzi wujaszku… co mam niby planować? – szedł w zaparte Czesio
– Mam tę samą ulotkę i próbkę balsamu, widziałem wszystko z plaży. Zabierasz mnie ze sobą, albo sam wiesz co. – głupawy uśmieszek zagościł na twarzy wujka.

Nie było rady – wieczornym busem do Mielna wyruszył Janusz i Czesio, który w tajemnicy przed żoną zabrał najlepszą koszulę i dzwony.

Wszystko szło gładko i noc w klubie mijała w nastroju, jak za najlepszych czasów naszego redaktora. Co do Janusza, to sądząc po stężeniu alkoholu w jego organizmie, dobrze bawiłby się nawet w opuszczonym budynku bez okien, gdzieś na pustkowiu. Czesio zawojował parkiet szczególnie w czasie przebojów „Thriller”, „You’re My Heart, You’re My Soul”, zwariował śpiewając „Just give me one night in Ibiza…”,

a gdy usłyszał „The Final Countdown”, wiedział że już pora cucić Janusza i łapać busa powrotnego.

Następnego dnia, zmęczenie dawało o sobie niemiłosiernie znać. Wyrzucając z kieszeni spodni rachunki za drinki swoje i wujaszka (w ramach szantażu redaktor musiał dodatkowo stawiać), Czesio odnalazł próbkę balsamu Ocean Velvet evree z poprzedniego dnia. „A jednak się przyda” – pomyślał. Już kilka chwil po użyciu poczuł się lepiej i był przekonany, że żona nie dostrzeże jego niedyspozycji po całonocnej imprezie. Tak też się stało – balsam uchronił go przed awanturą i możliwym rozwodem.

Wujek Janusz nie miał tyle szczęścia… Co prawda on także użył rano Ocean Velvet evree, ale kilkudniowe spożywanie alkoholu spowodowało u niego konieczność podłączenia kroplówki z elektrolitami. I tak oto ze spoistą i jędrną skórą, ale bolącą wątrobą, wredny wujaszek wylądował na izbie przyjęć. Zaprawiony w wysokoprocentowych wakacyjnych bojach organizm Janusza, tym razem nie wytrzymał tempa, co wymagało kilkunastogodzinnej obserwacji. Na opiekuna wyznaczono Czesława, który miał wrócić z pacjentem pociągiem nazajutrz.

Rano wujaszek wyciągnął Czesława na spacer po plaży, twierdząc, że takie były zalecenia lekarzy. Droga nad morze minęła nadzwyczaj spokojnie i wyglądało na to, że wizyta na SORze dała Januszowi do myślenia. Jednak tuż po postawieniu pierwszego kroku na piasku największej polskiej imprezowni nad na wybrzeżu, powrócił dobrze znany król żenady. Patrząc na jego występy brakowało tylko komentarza Krystyny Czubówny, a kulminacją było głośne obwieszczenie się “Królem Mielna” i rozpoczęcie balsamowania plażowiczów, zaczynając od siebie, co wyglądało mniej więcej tak:

Trudno opisać reakcję Czesia…

Wujek Janusz wzbudził większą sensację i popłoch, niż osławiony dzik, który atakował turystów na tej samej plaży przed kilkoma laty. Ostatecznie szarża samozwańczego króla Ibizy nad Bałtykiem, zakończyła się na pobliskim komisariacie, gdzie Janusz otrzymał zaproszenie na sprawę w sądzie grodzkim i polecenie natychmiastowego opuszczenia miasta. Niebieska taksówka odwiozła dwójkę na dworzec, a wujaszek już podczas pobytu na komendzie sam siebie zdetronizował, martwiąc się jedynie o pieniądze na grzywnę i reakcję cioci Grażyny.

Gdy pośpieszny z Koszalina zajeżdżał na Dworzec Wschodni w Warszawie, nawet zniszczony procentami i słońcem Janusz wyglądał, jak z wakacyjnego teledysku Disco. Podobnie Czesio, który po tym co przeżył, tylko dzięki Ocean Velvet evree mógł czuć się rześki i wypoczęty!




5 komentarzy

Skomentuj