Filipińscy Healerzy: psychochirurgia czy oszustwo?
Nowe!

Healerzy: psychochirurgia czy oszustwo?

Troska o własny stan zdrowia jest naturalnie jedną z podstawowych potrzeb człowieka. Nigdy nie porzucimy poszukiwań nowych sposobów udoskonalania medycyny.

Filipińscy uzdoriwciele

Foto. iterfacts.com

Dzisiaj, kiedy poufne relacje „lekarz — pacjent” w medycynie tradycyjnej zostały zaburzone i coraz większą popularnością cieszą się wszelakie suplementy, ludzie częściej zwracają się do medycyny alternatywnej. Wśród wszystkich nietradycyjnych metod leczenia, jedną z najbardziej zadziwiających praktyk, pozostaje sposób filipińskich uzdrowicieli.

Filipińscy healerzy

Filipińscy healerzy są uważani za jednych z najskuteczniejszych uzdrowicieli na świecie, choć niektórzy postrzegają ich jako wiedźminów i szarlatanów. Świadkowie na całym świecie relacjonują, że ręce healerów naprawdę jakimś cudownym sposobem przenikają do ludzkiego ciała i leczą choroby, przy których medycyna tradycyjna jest bezradna. Kim oni są — uzdrowicielami czy oszustami?

Healerzy - uzdrowiciele z Filipin

Foto. iterfacts.com

Healer to tradycyjny filipiński uzdrowiciel, który bez żadnych specjalnych narzędzi (nawet rękawiczek), dokonuje zabiegów chirurgicznych, o różnych poziomach trudności. Nie wykorzystuje anestetyków, co jest jednym z głównych czynników, wyróżniających healerów na tle innych uzdrowicieli.
Filipińska „medycyna” jest ściśle powiązana z koncepcją psychochirurgii, gdyż uzdrowiciele wywierają nie tylko fizyczny, ale i psychiczny wpływ na swoich pacjentów.

Określenie „healer” pochodzi od angielskiego słowa „heal” („uzdrawiać”) i jest to nazwa lokalna. Świat Zachodu nazywa uzdrowicieli mianem „psychochirurgów” lub „chirurgów czwartego wymiaru”. Takie wyzywające nazwy wabią ludzi, nakłaniając ich do wizyt.

Pierwsze wzmianki o healerach datuje się na XVI wiek, kiedy wielu marynarzy prowadziło dzienniki. Notatki z Filipin, członków jednej załóg są bardzo wiarygodne i szczegółowo opisują lokalnych znachorów. Marynarze trafili na wyspę i byli świadkami cudownego uzdrowienia. Pacjentem był jeden z załogantów, który „poczuł się o wiele lepiej” i opisał zabieg w swoim pamiętniku.

Uzdrowiciele z Filipin

Foto. iterfacts.com

Dopiero pod koniec lat 40-ch XX wieku Europejczykom udało się odkryć proces pracy uzdrowiciela z pacjentem. Właśnie wtedy filipińscy healerzy stali się znani na całym świecie. Dzisiaj możemy znaleźć w internecie masę zdjęć i nagrań filmowych „cudownego uzdrowienia”.

Liczbę prawdziwych healerów szacuje się obecnie na około 50 osób. Chociaż, niemal w każdej miejscowości na Filipinach zamieszkuje co najmniej 8-10% takich uzdrowicieli. Najbardziej znaną z nich jest June Labo, do której przyjeżdżają klienci z całego świata. Popularnością cieszą się również Alkazar, Nida Talon, Mary Bilosana.

Praktyki chirurgiczne

Filipińscy uzdrowiciele

Foto. iterfacts.com

Tak samo jak wszyscy „ludowi” uzdrowiciele, healerzy także korzystają z różnorodnych zaklęć, fitoterapii, masażu oraz innych nietradycyjnych metod leczenia. Lecz bardzo istotnym wyróżnikiem healerów od zwyczajnych uzdrowicieli są ich praktyki chirurgiczne.
Healerzy przeprowadzają operacje gołymi rękoma w dosłownym znaczeniu. Bez skalpeli, zacisków i innych narzędzi, już nie wspominając o rękawiczkach. Filipińscy uzdrowiciele przenikają do ciała człowieka i za pomocą samych rąk wyciągają ciała obce, kamienie i inne „odchody”.

Healerzy Filipiny

Foto. iterfacts.com

Takie zadziwiające operacje zaczynają się, tak samo jak zwykłe, od przygotowania pacjenta. Obejmuje ono rozmowę pacjenta z healerem, ogólną medytację, po czym uzdrowiciel w szczegółach opowiada, co i jak będzie robił. Kolejnym krokiem jest znieczulenie, lecz nie są to typowe dla naszej medycyny zastrzyki. Jako część znieczulenia uzdrowiciel naciska pewne punkty na ciele. Taka akupresura wprowadza pacjenta do stanu odrętwienia.

W trakcie operacji pacjent jest częściowo bądź w pełni przytomny. Nie odczuwa natomiast bólu lub jakiegokolwiek dyskomfortu podczas zabiegu. Według świadectw tych, którzy wypróbowali na sobie wprawę healerów, w procesie operacji da się wyczuć delikatne kucie albo lekkie klepnięcia.

Znachorzy Filipiny

Foto. iterfacts.com

Z pozycji obserwatora taki zabieg wygląda jak magia. Healer przesuwa rękami po nagim ciele pacjenta, jakby skanując je. Później ręce zatrzymują się w pewnym punkcie i zwykle okazuje się to być część ciała, z którą pacjent ma kłopot. Wtedy palce uzdrowiciela przenikają do ciała człowieka, leżącego przed nim i zaczynają się dziać dziwne rzeczy. Pojawia się krew, lub coś przypominającego krew, lecz nie leci, więc pacjent nie ma ataków paniki. Healer kontynuuje zabieg, gołymi rękami wyciąga zakrzepy lub inne nowotwory. Znalezione „skarby” uzdrowiciel demonstruje pacjentowi i mówi, że przyczyna choroby została wyeliminowana, tak że pacjent jest całkowicie zdrowy.

Zagadki mistycznych operacji

Rzeczą, o której najczęściej zapominają opowiedzieć pacjenci takich uzdrowicieli jest to, że podczas pogawędki z healerem zalecono im wypicie kieliszka jakiejś substancji. Napój to coś w rodzaju alkoholu, dokładniej mówiąc jest to alkoholowa nalewka z traw. To właśnie ona, a nie medytacje i akupresura, wprowadza pacjenta w wpół przytomny stan i daje uczucie „znieczulenia”.

Drugim niemniej ciekawym faktem jest to,
skąd uzdrowiciel wie, co boli pacjenta i gdzie tego trzeba szukać. Podczas medytacji zaczyna działać nalewka, którą wypił operowany, a po krótkim medytowaniu healer już opowiada nieco „zdezorientowanemu” klientowi, co i jak będzie się działo, nie zapominając przy tym zapytać, która część ciała go martwi.

Healerzy

Foto. iterfacts.com

Kolejnym zagadkowym faktem jest brak jakichkolwiek śladów po przeprowadzonych zabiegach. Leciała krew, a z osoby leżącej na stole „coś wyciągnięto”, więc gdzie się podział ślad? Gdzie jest blizna albo rana? Pytania te wskazują na dobrze opracowany spektakl. Właściwie zabieg wygląda tak: podczas stadium przygotowawczego healer szczegółowo opowiada o zabiegu pacjentowi, znajdującym się pod wpływem nalewki. Robi to, aby wyobraźnia chorego jak najbardziej dokładnie „narysowała” sobie obrazek. Dalej pomocnicy kładą chorego na stół i healer zaczyna czarować, zatrzymując ręce we właściwych miejscach. W ten sposób przypadkowi obserwatorzy, stojący w odległości kilku metrów od stołu, nie mają zielonego pojęcia, o czym szeptali uzdrowiciel i pacjent przed tak zwaną operacją. Macie Państwo efekt „wyczuwania chorób”. Dalej healer niezauważalnie opuszcza jedną rękę pod stół albo do jakichś mebli bądź wnęki, gdzie znajduje się ukryte od ludzkiego wzroku naczynie, z którego bierze krew.

Najbardziej zaawansowani w praktyce biorą gąbkę, nasiąkniętą krwią. Jedną ręką healer drapie, głaska albo klepie chorego, a inną starannie i niezauważalnie wyciska krew. Warto zauważyć, że krew ma idealną temperaturę. Pacjent odczuwa ciepło na swoim ciele i widzi ciemno-czerwony płyn. Ten samy obrazek widzą obserwatorzy. Apogeum takiej operacji to usuwanie czegoś z ciała. Healer znów sięga do skrytki i już z innego naczynia wyciąga, na przykład: kawałek wiśni, chowając go w dłoni. Kontynuuje seans „masażu z krwią”, po czym nagle lekarz wydobywa z krwi śmierdzący kawałek jelita i resztą „efektów specjalnych”. Od teraz wszystko, co pozostało do zrobienia, to wyrzucić jelit, chwilę poprzesuwać rękami w krwawej kałuży na ciele pacjenta, wytrzeć ją i po herbacie. Genialna operacja zakończona, pacjent żyje i jest zdrowy, obserwatorzy zaś — zszokowani.

Warto zauważyć, że na sam koniec operacji działanie nalewki słabnie i pacjent odzyskuje przytomność. Jego odczucia są mylne: jaskrawe obrazki, narysowane wcześniej przez wyobraźnię, które wraz z oglądaną przed chwilą operacją, tworzą wrażenie cudu. Trzeba natomiast przyznać, że taka metoda „placebo” bardzo pomaga wrażliwym ludziom oraz osobom, które straciły nadzieję. Dlatego „chirurgiczne” leczenie healerów nazywa się „psychochirurgią”. Warto również powiedzieć, że istnieją potwierdzone fakty uleczenia chorych, z których zrezygnowała medycyna. U takich pacjentów po wizycie na Filipiny po jakimś czasie nie ma oznak tej czy innej choroby.

Interesującym jest to, że healerzy nigdy nie podejmują kuracji chorób mózgu, raka kości i krwi oraz raka w ostatnim stadium. Nie uleczają, również nie wierzących w ich siłę.

Skomentuj